Święty Gaj
Mogłabym zacząć dość banalnie i sentymentalnie: dawno, dawno temu, tu gdzie dziś rozciągają się Mazury, znajdowały się ziemie Prusów…
Niestety, obecna sytuacja w jakiej znajdujemy się od ponad miesiąca to stan wyjątkowy!.[1] Można w tym miejscu zacząć snuć refleksje, jak ta nagła i przymusowa izolacja, rozprzestrzeniający się wirus, dramatyczna walka o ludzkie życie ze strony służby zdrowia, ratowników, wolontariuszy, ma lub będzie miała wpływ na nas po kilkunastu tygodniach, miesiącach, czy latach. Ale oczywiście nie zrobię tego, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć ile czasu będzie trwał stan wstrzymania, jakie zostawi po sobie fizyczne i mentalne spustoszenie. Trudno też uogólniać w sytuacji braku kontaktu, czy zwyczajnie wiarygodnych informacji. Dlatego przytoczę tu własną refleksję i ten moment cofnięcia się do historii, wejścia w inny świat, kiedy jeszcze było można, restrykcje dotyczące przemieszczania się nie obowiązywały a sytuacja nie była tak napięta i nieznośna.
Przedmiotem mojego zainteresowania i fascynacji od wielu lat, a właściwie od czasów dzieciństwa, chociaż wtedy raczej nieświadomie, są tereny Warmii i Mazur. Miejsca znajome głównie z wakacji, pobytu u rodziny, kiedy był czas na intensywną eksplorację i poznawanie. Moimi przewodnikami byli wtedy starsi kuzyni, którzy jako miejscowi, doskonale znali różne tajemnicze i niebezpieczne miejsca tamtej dziewiczej wtedy krainy. Nie chcę dosłownie przywoływać dość odległego czasu, jedynie udowodnić powierzchowność i połowiczność tej znajomości. Cóż z tego, że wspólnie zaliczyliśmy akwedukt, piramidę w lesie, opuszczone pałace, dwory, cmentarze, bunkry, ruiny, jeśli raczej nie mieliśmy pojęcia kto i kiedy to zbudował, kim byli właściciele, dlaczego miejsce jest opuszczone? Kiedy po wielu latach, z różnych powodów sięgnęłam po temat tzw. lokalnej tożsamości Warmii i Mazur, użyłam kompletnie innych narzędzi poznawczych, równocześnie odkrywając ogromny obszar wiedzy o którym nie miałam pojęcia! Elementarnym krokiem było przyswojenie dosłownie wszystkiego, co było i jest związane z Borussią i znakomitym znawcą tematu, Profesorem Robertem Trabą – założycielem olsztyńskiego Stowarzyszenia Wspólnota Kulturowa Borussia[2], redaktorem kwartalnika Borussia. Kultura. Historia. Literatura. Powoli z każdym kolejnym opracowaniem, monografią, reportażem odkrywałam przestrzeń i historię mojego drugiego heimatu (tym pierwszym jest oczywiście Gdańsk). Poprzez dość sentymentalną powieść reportażową Melchiora Wańkowicza[3], do fascynującej monografii Prof. Roberta Traby[4], w której ujawnił mentalne procesy kształtowania tożsamości regionalnej i narodowej na peryferiach państwa niemieckiego. Za przedmiot swych badań autor wybrał Prusy Wschodnie w latach 1914-1933, a więc w okresie przełomowym dla ich egzystencji. Można by wyliczać wszystkie książki, opracowania, teksty, jednak najcenniejsze było i jest jego społeczne zaangażowanie. Przez wiele lat był dyrektorem Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, oraz współprzewodniczącym Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej, został również przewodniczącym rady ekspertów i członkiem rady zarządzającej polsko-niemieckiego projektu – drugiego na świecie bilateralnego podręcznika do nauczania historii. Kierował kilkoma międzynarodowymi projektami, w ramach których m.in. powstały: wystawa My, berlińczycy! Wir Berliner! Polacy w rozwoju Berlina (XVIII–XXI w.), dziewięć tomów cyklu Polsko-niemieckie miejsca pamięci / Deutsch-polnische Erinnerungsorte (wspólnie z Hansem Henningiem Hahnem), publikacja Modi memorandi: leksykon kultury pamięci.
W ten sposób poprzez różnorodne treści, ludzkie aktywności czy wyjątkowo ciekawe społeczne inicjatywy można uzupełnić lub zweryfikować swoją wiedzę, którą, w moim wypadku dopełniały zawsze terenowe kwerendy. Mam również wrażenie, że w ciągu ostatnich lat powstało naprawdę sporo opracowań czy reportaży dotyczących Warmii i Mazur, mam tu na myśli przejmującą książkę Pawła Smoleńskiego[5] o historii przesiedlonych podczas akcji „Wisła”, czy opowieść Karoliny Kuszyk[6], która ujawnia, jak biografie poniemieckich domów, rzeczy i cmentarzy splatały się z losami ich polskich spadkobierców od powojnia po współczesność, autorka zastanawia się także, czym jest dziś polskość i ile obcości potrafimy znieść w tym, co swoje. Całkiem niedawno ukazała się jeszcze jedna pozycja[7]. Dziennikarka, Beata Szady przemierza Warmię i Mazury, szukając odpowiedzi na pytanie o tożsamość mieszkańców (Niemców? Mazurów pruskich?), którzy po II wojnie światowej pozostali, musieli na nowo odnaleźć się w niełatwej rzeczywistości. Trudo jest mi przywołać tu i teraz wszystkie wyjątkowe osobowości[8], które współtworzyły lub tworzą ten wyjątkowy krajobraz kulturowy, i które miały niemały wpływ na moje postrzeganie historii, tamtych wydarzeń, również w kontekście obecnej rzeczywistości.
Jak wspomniałam wyżej, jakiś czas temu, kiedy restrykcje dotyczące przemieszczania się nie były tak surowe wyjechałam z miasta do odziedziczonego po dziadkach, przesiedleńcach z akcji „Wisła”[9], siedliska na Mazurach. Moim celem była Puszcza Borecka i jej rezerwat przyrody, który widać z okna domu. W czasie, kiedy na świecie szaleje zaraza, a kolejne narzucane odgórnie restrykcje ograniczające indywidualną wolność, ta odległa wieś wydaje się kompletnie jak z innego świata. Naturalnie odseparowana, pominięta, osobna, była i jest zatrzymana w czasie. O jej wyjątkowości stanowią ciągle oryginalne poniemieckie domy, gospodarstwa, każde wpasowane w krajobraz wręcz idealnie, ulokowane w dolinie lub na wzniesieniu czy w pobliżu jeziora, które częściowo okala czarna ściana Puszczy. Jej gęsta, ciemna, pachnąca sosną i wilgocią otchłań działa zawsze jak magnes.
Puszcza Borecka to niezwykle cenny przyrodniczo obszar w północno-wschodniej Polsce. Położona jest na skraju Pojezierza Ełckiego, w makroregionie Pojezierza Mazurskiego. Nazwa puszczy wywodzi się od miejscowości Borki, którą według ludowych przekazów założyli bracia Borkowie przybyli najprawdopodobniej z Puszczy Kurpiowskiej. Historia tego terenu sięga pradawnych czasów, więc przy odrobinie wyobraźni można poczuć atmosferę czasów Jaćwingów i Prusów.
Przeważającą część puszczy zajmują lasy w centralnej i zachodniej części grądy, we wschodnich partiach i na południe od jezior Łaźno i Litygajno bory. Wąskie pasma wzdłuż niezliczonych strumyków porastają łegi. Lasy są wysokopienne, bogate w różnorodne gatunki, z bujnie rozwiniętą warstwą poszycia i obfitym runem. Krajobraz dopełniają liczne torfowiska. Charakterystyczna dla tego rejony jest duża liczba źródeł i jeziora polodowcowe. Znajdują się tam rzeki, w tym największa, Czarna Struga. Puszcza rozciąga się na wyniosłych wzgórzach Góry Lipowej (223,3 m n.p.m.), Góry Gęsiej (205,4 m n.p.m.) i Diablej Góry (200 m n.p.m.). Wyjątkowo urozmaicony teren i różnorodność siedlisk stwarza doskonałe możliwości rozwoju wielu gatunków zwierząt. Przy dużej czujności można spotkać małe drapieżniki: lisa, jenota, borsuka, kunę leśną, tchórza i piżmaka, również rysia i wilka. Jeśli chodzi o ptaki, z rzadkich okazów można zobaczyć orła bielika, rybołowa, czarnego bociana. Puszcza Borecka jest tym wyjątkowym miejscem, gdzie na wolności żyją żubry.
Podczas długich spacerów i obserwacji leśnego życia wytropiłam wiele razy stada saren, próbowałam iść śladem samotnego łosia. Ale to zawsze były tylko preteksty, bo samo przebywanie wśród drzew, zieleni, różnorodnych naturalnych zapachów i dźwięków daje zawsze spokój i ukojenie. Właściwie w ostatnich dniach mojego pobytu na Mazurach, podczas jednej z rannych wycieczek do puszczy, nieoczekiwanie, o dziwo! natknęłam się na straż leśną (w ciągu kilku dni, z dnia na dzień wiele przepisów zostało zradykalizowanych). Leśniczy w swoim terenowym samochodzie pojawił się nagle! w środku lasu, zapewne robił swoją codzienną trasę. Zatrzymał się, powiedział formułkę o wprowadzonym właśnie zakazie przebywania w lesie, upomniał, pogroził karą, ale zaraz dodał, że jeśli moim celem jest wędrówka do świętego gaju[10], to tu wyjątkowo nie ma przeciwskazań.
—————————————–
[1] Giorgio Agamben, Stan wyjątkowy, korporacja ha!art, Kraków 2008
[2] Stowarzyszenie Wspólnota Kulturowa „Borussia” – powstało w 1990 roku w Olsztynie. Działa na rzecz budowania i pogłębiania kultury dialogu i tolerancji między ludźmi różnych narodowości, wyznań, tradycji oraz współtworzenia społeczeństwa obywatelskiego. W ciągu 21 lat powstało kilkadziesiąt nowatorskich projektów o międzynarodowym zasięgu. Fundacja „Borussia“ została założona wiosną 2006 r. przez Roberta Trabę i Kazimierza Brakonieckiego. Kontynuuje ona i wspiera działalność, prowadzoną do tej pory przez stowarzyszenie. Ideą przewodnią tych działań jest tworzenie nowych zjawisk kultury ponad podziałami i konfliktami narodowościowymi w jednoczącej się Europie w odwołaniu do wielokulturowego dziedzictwa regionu Warmii i Mazur, dawnych Prus Wschodnich. W kręgu zainteresowań twórców i członków „Borussii” do dnia dzisiejszego nieprzerwanie znajduje się problematyka historyczna, kulturalna i społeczna, prowadzone są szeroko zakrojone działania edukacyjne na rzecz budowania i rozwijania społeczeństwa obywatelskiego i ochrony krajobrazu kulturowego. Za swoją działalność Stowarzyszenie było wielokrotnie nagradzane.”Borussia” oparła swój program działania na dwóch ideach: „Atlantydy Północy” oraz „otwartego regionalizmu”.
[3] Melchior Wańkowicz, Na tropach Smętka, Czytelnik 1988
[4] Robert Traba, Wschodniopruskość. Tożsamość regionalna i narodowa w kulturze politycznej Niemiec, Borussia, Olsztyn 2007
[5] Paweł Smoleński, Syrop z piołunu. Wygnani w akcji „Wisła”, Czarne 2017
[6] Karolina Kuszyk, Poniemieckie, Czarne 2019
[7] Beata Szady, Wieczny początek. Warmia i Mazury, Czarne 2020
[8] Mam na myśli: Marion Gräfin Dönhoff, Aleksandra Sołżenicyna, Ericha Mendelsohna, Huberta Orłowskiego, Kazimierza Brakonieckiego, Klausa Otto Skibowskiego, Siegfrieda Lenza.
[9] Akcja „Wisła”, akcja pacyfikacyjna o charakterze polityczno-wojskowym przeprowadzona w latach 1947–1950 przez struktury państwowe Polski Ludowej przeciwko Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów działającym na terytorium państwowym RP, w celu odcięcia walczących oddziałów UPA od naturalnego zaplecza. Polegała ona na masowej deportacji – wysiedleniu całych wsi i osad oraz rozproszeniu ludności cywilnej z terenów Polski południowo-wschodniej (obszary na wschód od Rzeszowa i Lublina), głównie na Ziemie Zachodnie, która objęła Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków i mieszane rodziny polsko-ukraińskie.
[10] Święty gaj – święte miejsce poświęcone bóstwom, duchom przodków lub siłom natury. Święte gaje występują w pierwotnych religiach Ariów, Irańczyków, Greków, Rzymian, Germanów, Słowian, Bałtów i Celtów.
—————————————————–
DOROTA NIEZNALSKA
Urodzona 1973 r. w Gdańsku. Ukończone Liceum Sztuk Plastycznych w Gdyni-Orłowie. Od 1993 r. studia na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku w pracowni prof. F. Duszenki oraz pracowni multimedialnej, gdzie w 1999 r. obroniła dyplom. Współpracowała z Galerią Wyspa i Fundacją Wyspa Progress w Gdańsku. W 2013 r. uzyskała stopień doktora na Wydziale Rzeźby, Kierunek Intermedia Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. W latach 2010-2017 wykładowczyni na Wydziale Rzeźby i Intermediów ASP Gdańsk.
Realizuje prace z zakresu rzeźby, instalacji, fotografii, wideo. W swoich wczesnych pracach wykorzystywała między innymi symbole religijne. Problem silnej tradycji katolickiej panującej w Polsce łączyła z męską dominacją w społeczeństwie. Poruszała także tematy tożsamości, seksualności oraz stereotypowych ról kobiet i mężczyzn. Obecnie interesują ją zagadnienia relacji społecznych i politycznych w kontekście przemocy. Realizuje projekty badawcze dotyczące miejsc pamięci, śladów pamięci/zapomnienia oraz historii.