Wśród pierwszych reakcji na wprowadzenie przez rząd zakazu wychodzenia z domu, ze względu na pandemię koronawirusa, było radosne stwierdzenie, że oto wiele genialnych umysłów, w czasie izolacji wymuszonej epidemią stworzyło swoje najznakomitsze dzieła. Wśród znanych z historii wzorów do naśladowania wymieniano: Williama Szekspira, który podczas kwarantanny narzuconej ze względu na plagę w 1606 roku napisał „Króla Leara” i „Makbeta”. A także Isaaca Newtona, który w czasie Wielkiej Zarazy z 1665 wynalazł rachunek różniczkowy. W tym zestawieniu pojawił się również Edvard Munch, w 1918 roku zapadł on na hiszpańską grypę, którą szczęśliwie przeżył. Kiedy tylko zaczął wracać do zdrowia i zyskał na tyle sił, by móc znowu stanąć przed sztalugami namalował „Autoportret z grypą hiszpanką”.
Dla zarysowania kontekstu, należy dodać, że Szekspir był ojcem trójki dzieci, najstarszej Susanny i młodszych bliźniąt Hamneta oraz Judith. Okres siedmiu lat po urodzeniu się bliźniąt przez znawców jego twórczości nazywany jest the lost years (straconymi latami). Dopiero kiedy po siedmiu latach zdecydował się opuścić żonę i dzieci oraz przeprowadzić do Londynu, w którym były teatry, rozwinął się dramatopisarsko. Isaac Newton z kolei nigdy nie wziął ślubu ani nie miał dzieci. Większość dorosłego życia spędził na uniwersytecie w Cambridge, którego struktura miała maksymalnie sprzyjać pracy uczonych. Dzięki czemu Newton zwykle nie musiał martwić się nawet o samodzielne przygotowywanie sobie posiłków. Tymczasem Edvard Munch konsekwentnie unikał kontaktów z kobietami, którymi w przeciwieństwie do Newtona był mocno zainteresowany. Uważał jednak, że są niebezpieczne, wysysają z niego energię twórczą, często porównywał je nawet do wampirów. Nigdy nie założył rodziny. Żaden z przywoływanych genialnych twórców rozwijających nowe horyzonty wyobraźni w izolacji i zmieniający swoją aktywnością kierunek cywilizacji, nie miał przy sobie dzieci, którymi musiał się aktywie zajmować. Nie miał też starszych rodziców, wymagających opieki. Nie miał nawet partnerki, której musiałby poświęcać czas.
Samotność przestrzeni
Prawo do izolacji, szybko rozpoznane jako przywilej ściśle powiązany z możliwością wykonywania pracy twórczej był jednym z ważnych postulatów feminizmu. Nie chodziło tutaj nawet o jakąś stałą, długoterminową izolację, dla której trzeba byłoby porzucić dzieci i zerwać intymne więzi. Chodziło o wydarcie dla siebie kawałka czasu i przestrzeni. Jak pisała Virginia Woolf we „Własnym pokoju”, chodziło o miejsce, w którym „można spokojnie usiąść” a także „zasłonić okna i odciąć się od wszystkiego, co rozprasza uwagę”. Z drugiej strony kobiety długo doświadczały izolacji, która była sposobem na pogłębianie różnic płciowych. Polegała ona na niedopuszczaniu ich do przestrzeni publicznej, do posiadania prawa do decydowania o sobie i władzy oraz przypisywaniu ich do miejsca, kojarzonego z przestrzenią domową. Ich samotność była więc również niewidzialna.
Profetyczne wizje
Ostatnimi laty temat wycofania się ze świata, zerwania więzi, które i tak były płytkie, albo raniące powracał jako częsty motyw literacki. Najwidoczniej temat ten w jakiś sposób definiuje współczesną sytuację ludzi późnego kapitalizmu, którzy intensywnie odczuwają wyobcowanie i kryzys relacji z innymi ludźmi. Z dzisiejszej perspektywy można odczytywać to jako profetyczną wizje. Temat ten jest więc obecny w książkach Michela Houellebecqa. Daniel 25, czyli klon głównego bohatera „Możliwości wsypy” i człowiek przyszłości spędza swoje życie w zupełniej izolacji. Neoludzie nie kontaktują się ze sobą fizycznie, jedynie wirtualnie. A codzienność pozbawiona odczuwania emocji upływa im na czytaniu wspomnień swoich genetycznych pierwowzorów. Houellebecqa już nie raz okrzyknięto prorokiem świata, który zatracony w bezmyślnym konsumowaniu z uśmiechem na twarzy zmierza do zagłady.
Dobrowolne paktowanie z samotnością, która ma być sposobem na wychłodzenie emocji jest też głównym tematem w książce „Mój rok odpoczynku i relaksu” Ottessy Moshfegh. Opowiada ona o pięknej i uprzywilejowanej młodej dziewczynie, która postanawia zaszyć się na rok w swoim apartamencie i przespać go. Robi to dzięki silnym tabletkom nasennym, komponując z nich szalone mikstury z brawurą porównywalną do Karlheinza Stockhousena komponującego kwartet z użyciem czterech śmigłowców. Bohaterka wierzy, że taka chemiczna hibernacja oczyści ją z jej traum, że „amerykański sen” ma zbawienne działanie i dzięki niemu obudzi się wreszcie zupełnie nowa. Zamieni się w końcu w osobę, która zacznie brać aktywny udział w życiu, zamiast tylko aktywnie marzyć o tym, żeby się z niego wymazać. Bohaterka, której imienia nie poznamy, nawiązuje nawet kontakt z młodym artystą współczesnym, nazywającym się Ping Xi. Dzięki tej znajomości jej izolacja wypełniona snem zamienia się w performatywne dzieło sztuki (można skojarzyć je ze „Śnieniem” Natalii LL).
Pieniądze na własny pokój
Powrót do myślenia o dobrowolnej izolacji zawsze rymuje się z myśleniem o pieniądzach i przywileju. Bo jak pisała Izabela Filipiak w świetnym wstępie do Własnego pokoju Virginii Woolf „Własny pokój to także pieniądze na to, żeby mieć własny pokój” . I w tym kontekście aktualna sytuacja izolacji może wydać się realnym zagrożeniem dla tego, co wypracował feminizm. Pominę fakt, że wiele kobiet funkcjonujących w toksycznych, przemocowych związkach jest teraz uwięziona w domu ze swoimi oprawcami. Jest to bardzo ważny problem, ale wymagałby on odrębnego tekstu. Zajmę się tutaj inną kwestią, mianowicie nierównościami ekonomicznymi. Jaki wpływ ma izolacja na ubóstwo kobiet i mężczyzn?
Równość w związkach opierała się na niezależności finansowej i na tym, że kobiety mogły pracować, co w dużej mierze było możliwe dzięki temu, że funkcjonowały instytucje zwalniające je z ciągłego obowiązku opiekowania się dziećmi, chorymi członkami rodziny, czy wymagającymi pomocy starszymi rodzicami. W momencie, kiedy instytucje te zostają zamknięte, a pary ze swoimi dziećmi pozostają przymusowo zamknięci w domach, obowiązki te w dużym stopniu spadną znowu na kobiety. Zgodnie z tym, co można przeczytać w książce Kamila Fejfera pt. „O kobiecie pracującej” to kobiety znacznie częściej łączą pracę zarobkową z praca nieodpłatną, wykonywaną w domach. I fakt, że znaczna część mężczyzn została teraz również przymusem zepchnięta do przestrzeni domowej nie zmienia tutaj wiele.
Rozpad struktur społecznych sprzyja powrotom dawnych bardziej tradycyjnych rozwiązań, które często opierały się na nierówności i wyzysku. Dlatego załamanie gospodarki może uderzyć najpierw w kobiety. Najbliższa przyszłość będzie czasem wielu zwolnień. A kryzys w ogromnym stopniu dotknie zawody, w których częściej pracują kobiety – czyli te związane z turystyką, hotelarstwem, gastronomią. The New York Times podaje, że akademicy studiujący takie przypadki jak wirus Ebola, który w 2014 roku spowodował kryzys w trzech krajach Europy, pochodzący z Afryki wirus Zika (2015 -16 rok), czy też wirus SARS, świńską grypa, ptasią grypa, potwierdzają, że kryzysy te miały głęboki i długoterminowy wpływ na ekonomiczne nierówności między płciami. Mężczyźni szybciej wracają do swoim zarobków niż kobiety. Dlatego, jeżeli uderzy kryzys, to kobiety są na pierwszej linii frontu, również ze względu na to, że stanowią one 70% personelu służby zdrowia, przez co są najmocniej wystawione na zachorowania.
Poza tym będzie to też czas na ponowne decydowanie o rozkładzie obowiązków i sił w związkach. Kobiety w dalszym ciągu statystycznie zarabiają znacznie mniej niż mężczyźni. Więc kiedy na nowo będzie trzeba decydować kto zostanie żywicielem rodziny, a kto zostanie w domu, można przewidywać, że wiele kobiet będzie zmuszonych do wykonywania nieodpłatnej pracy. Umierająca gospodarka może za sobą pociągnąć do grobu wiele zdobyczy feminizmu.
Zofia Krawiec – pisarka, artystka, kuratorka i dziennikarka kulturalna. Autorka książki „Miłosny Performans” wyd. Lampa i Iska Boża (2016 r.), opisała w niej dzieła sztuki, które powstały pod wpływem silnych emocji związanych z relacjami romantycznymi. Zapoczątkowała na polskim gruncie dyskusję dotyczącą teorii selfie-feminizmu, czyli zjawiska, zgodnie z którym kobiety używają nowych mediów, jako nowych narzędzi w walce o swoją podmiotowość.
Autorka instagramowego projektu feministycznego pt. Nuerotic girl, którego jednym z celów jest ujawnianie zakorzenionych w społeczeństwie stereotypów, do których sprowadzane są młode dziewczyny. Jej aktywność w internecie wywołała falę hejtu. Cybernienawiść, która wymierzana jest w młode kobiety, stała się jednym z tematów podejmowanych przez nią w działaniach artystycznych. Reżyserka, scenarzystka i odtwórczyni jednej z głównych ról serialu artystycznego „Łatwo płonę” zrealizowanego we współpracy z Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.