Izolacja a miłość
Czy słyszeliście, że o kryzysie pandemicznym mówi się jako o końcu hegemonii ekstrawertyzmu i początkach triumfu introwertyzmu? Kiedy świat zewnętrzny okazuje się niepoczytalnym sprawcą gwałtownych zmian w naszych życiach, zachodzących w trybie, którego nie sposób łatwo rozgryźć i przewidzieć, spora część osób zwraca się do świata wewnętrznego. I w nim szuka bezpieczeństwa. Gdyż to świat doznań i emocji wydaje się dzisiaj działać według zasad, na które możemy mieć większy lub w ogóle jakikolwiek wpływ.
Z tego powodu znaczną część refleksji nad tym, jak zmienia nas doświadczenie izolacji zajmują rozważania nad miłością. Chyba nigdy dotąd, poza Walentynkami, nie doświadczyłam takiego nagromadzenia artykułów i rozmów o emocjach i relacjach. W ostatnim czasie w kółko mówi się o tym, jak izolacja wpływa na intymne relacje, czy sprzyja ona budowaniu bliskości, czy wręcz odwrotnie. Które związki przetrwają kryzys pandemiczny, a którym grozi rozstanie? Co stanie się z relacjami osób, które zamknięte pod jednym dachem staną wreszcie twarzą w twarz z prawdą, że ich relacja działała, dopóki działały sposoby na uciekanie z niej np. w pracę, czy w inne relacje. BBC jeden ze swoich artykułów poświęciło parom, które prawie w ogóle albo dość powierzchownie znały się przed wybuchem pandemii, ale podjęły decyzję o wspólnym spędzeniu izolacji, a decyzja ta – okazująca się strzałem w dziesiątkę, z łuku amora – wepchnęła ich relację na głębszy poziom intymności i zaangażowania. Istnieje nawet specjalna nazwa na pary, które powstały w efekcie koronawirusowej izolacji “coronnials”. Inni nazywają tę tendencję „corona cuffing” (ang. .
The Guardian z kolei przekonuje, że izolacja jest świetnym czasem do angażowania się w praktykę miłości własnej (tzw. self-love). Na dowód czego podaje statystki świadczące o tym, że odkąd rząd nałożył nakaz trzymania tzw. bezpiecznej odległości od innych osób, zamówienia na seks zabawki znacząco wzrosły. Jeżeli nie możemy dotykać ciał innych osób, ani pozwolić innym na dotykanie własnych ciał, to być może jest to wreszcie świetna okazja i czas na uczenie się dotykania samego siebie.
Mieszkanie jako więzienie
Najmocniejszą rzeczą, jaką ostatnio przeczytałam o miłości w kontekście izolacji jest „Czas porzucenia”, nowela autorki ukrywającej się pod pseudonimem Elena Ferrante. Od pierwszego zdania dowiadujemy się, że mąż głównej bohaterki postanawia od niej odejść. 38 letnia Olga po piętnastoletnim małżeństwie zostaje sama z dwójką dzieci w wieku wczesnoszkolnym i z psem wilczurem. Mąż argumentując swoje odejście mówi, że od pewnego czasu słyszy cichy głosik, który karze mu szukać innej drogi, czegoś nowego dla siebie, co jest eufemizmem wyznania, że w rzeczywistości znalazł sobie młodszą kochankę. O tym, co znaczy mieć coś nowego dla siebie już dawno zapomniała Olga. Z każdą kolejną stroną książki okazuje się, że Olga w ogóle już całe lata temu zapomniała co znaczy być sobą. Kiedyś marzyła o tym, żeby być pisarką i pisać o kobietach z ikrą, wygadanych i walczących o siebie. Ale porzuciła te pragnienia na rzecz bycia żoną i matką. Całą siebie przerzuciła z taka mocą w swojego męża i relację z nim, że właściwie nic już jej z niej samej nie pozostało. Z tym niczym Olga zostaje po odejściu męża. I w pewnym sensie czas porzucenia nie odnosi się tutaj wyłącznie do sytuacji porzucenie przez męża, ale także do stanu porzucenie siebie samej.
Rozstanie nicuje przewidywalne życie Olgi. A jej droga przez żałobę jest mroczna i przypomina wędrówkę w uczuciowe zaświaty, jakby bohaterka schodziła przez czyściec do samego emocjonalnego piekła. Kluczowym momentem, równoznacznym z zejściem do emocjonalnego piekła, jest ten w którym Olga zatrzaskuje się w swoim mieszkaniu. W czasie tego zamknięcia przeżywa emocje tak silne, że popychają ją one nawet na skraj utraty kontaktu z rzeczywistością, w halucynacje. Już nie tylko metaforycznie, ale zupełnie dosłownie mieszkanie staje się dla niej więzieniem. Jest to też szczytowy moment bycia samą i konfrontacji z własną bezradnością. Jej izolacja okazuje się też trudną konfrontacją z ciałem i podróżą przez fizjologiczne wydzieliny. Rytm izolacji nadaje sprzątanie wymiocin syna, krwi i odchodów psa. Z nadmiaru emocji Olga co jakiś czas dysocjuje i zastyga w nieoczekiwanych sytuacjach, przez co przerażona jej stanem córka wbija jej nóż w udo, żeby jakimś sposobem wybudzić matkę. Zresztą cała ta sytuacja izolacji pełni tutaj funkcję przebudzenia głównej bohaterki, w myśl zasady, że jeżeli uderzysz o samo dno, to z niego możesz odbić się już tylko do góry.
Sny w izolacji
Ostatnio na łamach Guardiana Ottessa Moshfegh, autorka „Mojego roku relaksu i odpoczynku” czyli książki w pewien sposób profetycznej wobec aktualnej sytuacji (jej główna bohaterka na własne życzenie poddała się rocznej izolacji) zdradziła jak sama spędza izolację. Swój esej zakończyła poruszającym osobistym wyznaniem. Napisała, że w tych dniach śni najczęściej o tym, że jej mąż przestaje ją kochać. Budzi się wtedy zrozpaczona i rozedrgana błagając go o potwierdzenie, że nie przestał jej kochać, w czasie kiedy spała. Przez te sny zrozumiała, że jej umysł spoczywa w jedynej prawdziwej rzeczy, którą zna poza sobą: miłości. Bez miłości życie jest tylko więzieniem
———————————————
Zofia Krawiec – pisarka, artystka, kuratorka i dziennikarka kulturalna. Autorka książki „Miłosny Performans” wyd. Lampa i Iska Boża (2016 r.), opisała w niej dzieła sztuki, które powstały pod wpływem silnych emocji związanych z relacjami romantycznymi. Zapoczątkowała na polskim gruncie dyskusję dotyczącą teorii selfie-feminizmu, czyli zjawiska, zgodnie z którym kobiety używają nowych mediów, jako nowych narzędzi w walce o swoją podmiotowość.
Autorka instagramowego projektu feministycznego pt. Nuerotic girl, którego jednym z celów jest ujawnianie zakorzenionych w społeczeństwie stereotypów, do których sprowadzane są młode dziewczyny. Jej aktywność w internecie wywołała falę hejtu. Cybernienawiść, która wymierzana jest w młode kobiety, stała się jednym z tematów podejmowanych przez nią w działaniach artystycznych. Reżyserka, scenarzystka i odtwórczyni jednej z głównych ról serialu artystycznego „Łatwo płonę” zrealizowanego we współpracy z Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.