Sztuka ma ogromny wpływ nie tylko na kulturę i gospodarkę, ale też kapitał społeczny lokalnych i ponadlokalnych społeczności. Dlatego musimy wspierać artystów i miejsca kultury oddolnie.
Blokada spowodowana pandemią spadła jak grom z jasnego nieba: wystawy, spektakle, koncerty – wszystko zostało wstrzymane. Instytucje kulturalne zamknięto na cztery spusty, a wszyscy czekają na dalszy rozwój wypadków. Patrząc, jak hojnie obdarzył wsparciem artystów rząd niemiecki, zaczęliśmy zastanawiać się jak będzie w Polsce. Pod koniec marca ministerstwo ogłosiło wsparcie ludzi i instytucji kultury w ramach tarczy antykryzysowej z 430 tys. zł zwiększając wsparcie socjalne do 3 mln zł. Dodatkowo uruchomili szeroko dyskutowany program „Kultura w sieci”, w którym odpowiednio 5 mln trafi na stypendia dla artystów a 15 mln na konkurs grantowy – działania online – dla instytucji i ngosów. Nie trzeba być doktorem matematyki, żeby obliczyć, że wsparcie dostaną nieliczni – najpewniej ci którzy umieją pisać wnioski – i nie będą to wielkie kwoty. Gorzej, że artyści muszą się jeszcze wykazać przydatnością, produkując kolejne dzieła – jakby sam fakt odcięcia od środków i świadczeń socjalnych nie wystarczył.
Skoro w centrali nie starczy dla wszystkich, z pomocą przyszły samorządy – Warszawa, Kraków, Gdańsk, Szczecin a ostatnio także Wrocław i Katowice, które obiecały wesprzeć twórców tyle, ile mogą. Dodatkowe pule dla kultury cieszą – 1 mln wsparcia dla aglomeracji stolicy albo 700 tys. w przypadku Gdańska to mocne uzupełnienie działań ministerialnych. Uruchomienie środków wymaga jednak czasu, którego trochę musi upłynąć nim uchwały przejdą przez wszystkie szczeble ustawodawcze – pierwsze działania samorządy zapowiadają na maj, jeśli więc dobrze pójdzie na początku czerwca stypendia trafią do twórców. Epidemia i wywołane nią zamrożenie trwa już ponad miesiąc – artystki i artyści muszą więc uzbroić się w cierpliwość.
Formalności nie przyspieszymy, ale reakcja w trakcie kwarantanny nie jest zależna wyłącznie od samorządów i ministerstwa. Jak grzyby po deszczu kwitną inicjatywy oddolne, podejmowane przez dyrektorki i dyrektorów instytucji publicznych, ale też odbiorców kultury. Najczęściej poprzez działania. Powodów, aby całkowicie nie zastopować jest wiele: instytucja trwa, związani z nią twórcy mogą wkładać energię w działanie, otrzymują za to honorarium, a wszyscy podtrzymują więź z publicznością. – Coś trzeba robić. Chcemy podtrzymywać wiarę, że ludzie wrócą do teatru, a my – na scenę – opowiadał w Wysokich Obcacach Krzysztof Głuchowski, dyrektor Teatru Słowackiego, który – poza tym, że teatralne krawcowe szyją maseczki dla lekarzy i pielęgniarek – przygotował w ekspresowym tempie serial online „Zamknięci w teatrze” publikowany online dwa razy w tygodniu.
Koncert Pawła Szamburskiego w ramach cyklu „Firlej Online”
Szybko zagregował też wrocławski Firlej, który postanowił organizować koncerty online w podobnym celu jak krakowski teatr. Jak mówi dyrektor Robert Chmielewski: – W każdej umowie jest zapis, że możemy od niej odstąpić w przypadku „zdarzeń losowych, takich jak np. klęska żywiołowa”. Apeluję – nie odstępujmy. Przeciwnie. Bądźmy solidarni. Szukajmy rozwiązań. Płaćmy honoraria artystom!
Poznańskie Las i Pawilon na wiosnę zaplanowali program koncertowy pod hasłem „Nowe życie”. Traf chciał, że pandemia uniemożliwiła jego realizację, ale – na szczęście – nie powstrzymała organizatorów. W ramach odsłon „Transmisja” online promują lokalną scenę z Wielkopolski.
Solidarność wydaje się tu aspektem najważniejszym, kluczowa jest jednak reakcja – zaangażowanie środków i zasobów we wsparcie artystów i utrzymywanie fermentu. Kiedy rozwiązanie prawne w centrali i samorządach muszą na uchwały i ich zatwierdzenie, odpowiedzialność podjęcia decyzji przechodzi na dyrektorów instytucji. Ci, owszem, mają zakaz zapraszania artystów i publiczności własne progi, ale nikt nie zakazuje im wspierania w tym nie łatwym czasie jednych i drugich poprzez przedłużenie działalności instytucji w świecie wirtualnym. Nawet jeśli nie przynosi ona dochodów, bo nie sprzedają biletów. Czy to nowy rodzaj solidarności? Okoliczności jak zwykle weryfikują, kto na co jest w stanie się zdobyć. Z powodu braku reakcji cierpimy wszyscy – zastygłe instytucje, artyści pozbawieni środków i publiczność, która chce oglądać co przygotowują lokalne środowiska i polscy twórcy.
Pandemia to też reakcja wewnątrzśrodowiskowa. Unia Literacka wystartowała z akcją czytania tekstów, w myśl której twórcy o znanych nazwiskach – m.in. Magdalena Grzebałkowska, Jakub Żulczyk, Cezary Łazarewicz, Stefan Chwin, Mikołaj Grynberg czy Sylwia Chutnik – czytają swoje niepublikowane teksty, jednocześnie promując funduszu zapomóg dla potrzebujących pisarek i pisarzy. Polska Fundacja Muzyczna zainicjowała akcję #zostanzmuzyka, która ma na celu wsparcie muzyków występujących online. Możemy ze sztuką nie tylko się zetknąć, ale i za nią zapłacić. Przed czym szklany ekran komputera i brak bezpośredniego kontaktu z artystami nie powinien nas powstrzymywać.
Pandemia uwypukliła nie tylko ciężką sytuację i warunki artystów (szerzej piszę o tym w tygodniku Polityka), ale też znaczenie tzw. miejsc trzecich, na które już pod koniec lat 80. minionego wieku uwagę zwrócił Ray Oldenburg w książce „The Great Good Place”. Po miejscu pierwszym (dom) i drugim (praca), miejsca trzecie to przestrzeń spędzania wolnego czasu, spotkań z przyjaciółmi, takie w których tętni życie lokalnej społeczności, gdzie rodzą się nowe pomysły, utrwalają się lub ewoluują ważne w danym środowisku wartości. Są nieodzownym elementem krajobrazu naszej codzienności – od barów i kawiarni, po księgarnie, miejsca spotkań i wydarzeń kulturalno-artystycznych. Najbardziej doceniamy je wtedy, kiedy nie możemy w nich być. Albo gdy grozi im zamknięcie.
Serial „Zamknięci w Teatrze” Teatru im. Juliusza Słowackiego
Dlatego nie dziwi kolejna fala nowej solidarności – zbiórek na miejsca, w których spędzamy czas. Pionierem takich działań był warszawski Pogłos, który fani z całej Polski wsparli w ekspresowym tempie. Co pokazało, że miejsca bez dotacji, które muszą same na siebie zarabiać, są ważną przestrzenią do prezentacji kultury dla wielu osób. Wsparcie idzie także od artystów, którzy w klubach grają. Krakowski klub Święta Krowa w obliczu kryzysu zorganizował zrzutkę w nietypowej formie kompilacji muzycznej, na którą swoje utwory przysłali jej stali rezydenci. Położone w Gdańsku Kolonia Artystów i Ziemia za wsparcie zaoferowały bilety ważne na koncerty, które odbędą się po ustaniu pandemii lub związane z miejscem gadżety.
W wydanej przed dwoma laty książce „Towarzyskość jako forma uspołecznienia w epoce cyfrowej” socjolog Krzysztof Stachura pisze m.in. o tym jak funkcję miejsc trzecich coraz częściej przejmuje Internet: fora, strony internetowe, wirtualne dyskusje. Przypadek pandemii nakazał ich fizyczne zamknięcie, ale globalna sieć i w wielu przypadkach praca zdalna sprawiły, że zarówno miejsce pierwsze, drugie oraz trzecie łączy nagle jedno: są w naszych domach. Po przebudzeniu, zjedzeniu śniadania i pracy łakniemy kultury bo – jak mówi krążący w sieci mem – „jeśli myślisz, że artyści są niepotrzebni, spróbuj spędzić czas kwarantanny bez słuchania muzyki, czytania książek, oglądania filmów, obrazów i gier”. Podtytuł książki Oldenburga wskazywał, że obecność w miejscach trzecich „pomaga przetrwać dzień”. Jest tak tym bardziej, kiedy nie możesz wychodzić z domu przez kilka albo kilkanaście tygodniu – trudno o bardziej prorocze słowa w kontekście pandemii.
Mieszkający w Berlinie polski pianista Marcin Masecki od początku pandemii razem z Teatrem Studio organizuje koncerty fortepianowe „Masecki z domu”. Co niedzielę gra muzykę XVIII-wiecznych kompozytorów m.in. Jana Sebastiana Bacha, Wolfganga Amadeusza Mozarta czy Georga Philippa Telemana. Przed ekranami smartfonów, laptopów, a czasem nawet telewizorów (dla niektórych to święto więc zależy im na podpięciu dużego ekranu) gromadzi się prawie tysiąc osób, a pokój Maseckiego na dwie godziny staje się zbiorowym miejscem trzecim. – Lubię, kiedy muzyka służy nauce, wzbogaca nas, poszerza nasze horyzonty, angażuje we wspólne przeżywanie. Lubię, kiedy dzięki muzyce można zbudować jakąś społeczność – powiedział artysta w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Bo to właśnie o społeczność chodzi – artystów, organizatorów i odbiorców. Każda wzajemnie się nakręca i bez siebie nie istnieją. Dlatego ważne jest, żeby wspierać zarówno lokalne miejsca krzewienia kultury, jak i tych, którzy na co dzień w nich tworzą. Nie ma co czekać na decyzje z góry i na wielkie zmiany – kultura reakcji wymaga tego, żeby zacząć jak najszybciej od siebie, możemy na tym tylko zyskać.
Jakub Knera
Grafika wykorzystana powyżej, autor: Michał Loba.